piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 7

Spóźnię się. No nie! W pośpiechu wybrałam jasne jeansy z wysokim stanem i czarną bokserkę, do tego zarzuciłam marynarkę i wsunęłam na nogi baletki, które miałam na nogach wcześniej. Tylko te miałam ze sobą, reszta moich rzeczy nadal znajdywała się w mieszkaniu Jace. Spojrzałam na zegarek leżący na stoliku nocnym Zayn’a. Kurczę. Włożyłam jeszcze portfel do torby i wyszłam z sypialni.
- Będę lecieć. –zwróciłam się do Zayn’a, który siedział z gitarą na kanapie. – A i bardzo się cieszę, ze udało ci się dostać do zespołu. Mówiłam, że się uda. –uśmiechnęłam się do niego życzliwie.
- Dzięki. Baw się dobrze. –odpowiedział obserwując mnie, a ja wybiegłam z mieszkania zabierając po drodze klucze z komody. 10 min spóźnienia. Miałam nadzieję, że się nie pogniewa. Na zewnątrz już się trochę ściemniało. Stanęłam przed budynkiem i zaczęłam się rozglądać. Może zapomniał? Albo pomylił adresy? Nie jednak nie, po chwili zauważyłam go kawałek dalej. Opierał się o swój samochód i wpatrywał się w telefon. Ruszyłam w jego stronę uważnie mu się przyglądając. Wyglądał całkiem.. seksownie? Nie wiem czy to określenie jest na miejscu. Miał znów te swoje czarne ray bany, choć nie było wcale jakiegoś oślepiającego słońca. Jednak musze przyznać, że ten wzór okularów naprawdę mu pasuje. Kiedy byłam już stosunkowo blisko, zauważył mnie i schował swój telefon do kieszonki, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Cześć, przepraszam za spóźnienie. Mam nadzieję, że nie czekałeś zbyt długo. –oznajmiłam, kiedy stałam już na wprost niego.
- Cześć. –powiedział i zbliżył się do mnie całując leciutko mój policzek. Wyjątkowo ładnie pachniał. Nie przepadam za męskimi perfumami. Tak, wiem jestem dziwną kobietą. Zawstydziłam się trochę tym buziakiem. Jezu, zazwyczaj mi się to nie zdarza. – Nie, prawdę mówiąc przyjechałem dosłownie chwilę temu. To co jedziemy?
- Jasne. –odpowiedziałam. Niall złapał moją rękę i pociągnął mnie za sobą. Obeszliśmy wokół samochodu, po czym otworzył mi drzwi, a ja wsiadłam starając się zrobić to z jak największą gracją. A jak to u mnie bywa, im więcej się staram tym gorzej wychodzi. Uderzyłam głową prosto w dach wydając z siebie głośne„auć”.
- Jezu, nic ci nie jest? –zapytał, widziałam na jego twarzy ewidentne rozbawienie. Boże co za wstyd. Wychodzę na najgorszą fajtłapę świata.
- Nie. Jest okej.
- Myślałem, że powiesz, że nie zauważyłaś tego dachu. –oznajmił, po czym zamknął drzwi, a ja wybuchłam śmiechem.
- No dobra, jedźmy już. – powiedział przekręcając kluczyk w stacyjce. –Zapnij pas. – Ach, no tak. Pasy. Ruszyliśmy. Obserwowałam go ukradkiem. Z wielką lekkością prowadził samochód. W końcu zauważył chyba, że robi się już ciemno i zdjął swoje ciemne okulary, po czym poczochrał włosy ręką. Cały czas gryzłam policzek. Nie mam pojęcia co mnie tak śmieszyło. Mam tak czasem po prostu.
- Gdzie jedziemy? –zapytałam w końcu.
- Zobaczysz.
Hm, no dobrze. Resztę jazdy spędziliśmy rozmawiając o jakiś głupotach. Zastanawiało mnie tylko jedno. Niall co chwilę zerkał w lusterka, nie mam pojęcia czemu. No, ale w końcu dojechaliśmy. Na mieście były trochę korki, więc droga się nieco przedłużyła. Blondyn wysiadł z samochodu, a ja zrobiłam to samo, nie czekając aż on otworzy mi drzwi. Kiedy stanął obok mnie posłałam mu delikatny uśmiech, on włożył ręce do kieszonek u spodni i udaliśmy się w stronę lokalu. Nigdy tu nie byłam. W środku było dość dużo ludzi, jednak było kilka wolnych stolików. Na środku stał duży okrągły bar, oświetlony kolorowymi lampkami, a w całym pomieszczeniu było przyciemnione światło, co robiło naprawdę fajną atmosferę. Zajęliśmy stolik. Usiadłam na wąskiej kanapie i zdjęłam marynarkę. Niall usiadł naprzeciwko mnie.
- To na co masz ochotę? –zapytał wpatrując się w moje oczy.
- Może ty coś zaproponuj. –odpowiedziałam, bo tak naprawdę nie miałam żadnego pomysłu, ani nie wiedziałam jakie drinki tu podają.
- Okej, skoczę do baru i zobaczę co mają. Wybiorę coś.
- Dobrze, w takim razie ja pójdę do toalety. –oznajmiłam, po czym oboje wstaliśmy i udaliśmy się w dwie różne strony. Tak to jest kiedy się spieszę. Nie mam wtedy czasy nawet na taką sprawę. Weszłam do łazienki i zajęłam jedną z kabin. Załatwiłam swoją potrzebę i umyłam ręce. Spojrzałam do lusterka i poprawiłam włosy, które odrobinę się puszyły. Wyszłam i zaczęłam powtórnie przemierzać alejkę pomiędzy stolikami. Byłam już prawie przy naszym stoliku kiedy poczułam, że ktoś łapie mnie za nadgarstek. Odwróciłam zaskoczona głowę i to co zobaczyłam niemal zwaliło mnie z nóg.
- Nie ładnie tak uciekać bez pożegnania. – mój Boże, Jace, tutaj. Skąd się tu wziął? Poczułam nieprzyjemny dreszcz na moich plecach.
- Co ty tutaj robisz?- ledwo wypowiedziałam to pytanie.
- Przyjechałem po to co moje. – nie rozumiałam o co mu chodzi. Czułam, że jego ręka zacisnęła się bardziej wokół mojego nadgarstka. Przełknęłam ślinę. – Chyba należy mi się może jakieś przepraszam? –mówił to takim dziwnym głosem. Zaczęłam się rozglądać za Niall’em, ale nigdzie go nie widziałam. –Patrz na mnie jak do ciebie mówię. –powiedział surowo i pociągnął moją rękę, przez co poczułam ból. – Zresztą wynagrodzisz mi wszystko w domu. –oznajmił. Moje serce biło jak szalone, mimo tego, ze nie byłam z nim sam na sam. Och gdzie jest Niall? Jace nagle wstał i złapał mnie za łokieć chcąc wyprowadzić z lokalu. Zaczęłam się opierać i szarpać.
- Nie rób scen, bo pożałujesz. –powiedział szeptem do mojego ucha.
- Zostaw mnie. –usiłowałam wyciągnąć rękę z jego ucisku.
- Jakiś problem? –usłyszałam znajomy głos za sobą. Spojrzałam na Jace’a. Na jego twarzy malowało się widoczne zdziwienie.
- Nie, nie ma żadnego problemu, po prostu wychodzimy. –oznajmił jak gdyby nigdy nic.
Odwróciłam lekko głową i spojrzałam przerażonym wzrokiem na Niall’a.
- Myślę, że Sara nie ma ochoty nigdzie z tobą iść. – w tym momencie Jace odepchnął mnie od siebie, tak, że upadłam na stolik, który stał obok prawie go przewracając, po czym przybliżył się do blondyna.
- A ja myślę, że nie powinieneś wtrącać się w nieswoje sprawy. –oznajmił, po czym uderzył pięścią Niall’a w twarz.
Jezu Chryste. Byłam tak przerażona, że nie wiedziałam do końca co się wokół mnie dzieje. Niall pochylił się lekko i złapał się za policzek, a na twarzy Jace’a pojawił się triumfalny uśmieszek. Już chciał udać się w moją stronę, kiedy to Niall pociągnął go za koszulkę i zrobił to samo co Jace zrobił jemu, tylko dziesięć razy mocniej, gdyż Jace upadł na podłogę z głośnym hukiem.
- Spadamy stąd. –nie wiem jakim cudem blondyn nagle znalazł się obok mnie. Mój wzrok przechodził z Niall’a na leżącego na podłodze Jace’a, znów na Niall’a, Jace’a i tak w kółko. Chłopak widząc, że jestem w stanie oszołomienia, przerzucił mnie sobie przez ramię, po czym wyszedł ze mną, zabierając po drodze moją torbę i marynarkę, jak gdyby nigdy nic. Obejmowałam go mocno w pasie, ponieważ myślałam, że zaraz mnie upuści. Nagle postawił mnie na ziemi. Byliśmy już obok samochodu.
- Jesteś cała? –zapytał wodząc wzrokiem po moim ciele.
- Tak. –odpowiedziałam ledwo słyszalnym głosem.
Niall otworzył moje drzwi i wskazał ręką, abym weszła do środka. Zajęłam swoje miejsce, a on usiadł na miejscu kierowcy.
- Pasy. –oznajmił, a ja posłusznie je zapięłam. Zaraz potem gwałtownie ruszył. Do mnie nadal nic nie docierało. Jace. Tutaj. Przyjechał. Po mnie. Uderzył Niall’a. Nie, to za wiele. Jak on mnie znalazł? Śledził nas? Mój Boże. Nie wierzyłam w to co się dzieje. To wszystko było niemal, z jakiegoś kryminału. Nagle zatrzymaliśmy się. Spojrzałam na blondyna. Odpiął pas i odwrócił się lekko w moją stronę.
- Możesz powiedzieć mi o co chodzi? –zapytał. Widać było, że jest trochę zmieszany tą sytuacją. – Chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia, prawda? – miał rację. Musiałam mu wszystko wytłumaczyć. Przecież nie dostaje się po twarzy od byle kogo. Przełknęłam ślinę i zaczęłam wszystko od początku. Niall słuchał mnie uważnie, patrząc głęboko w moje oczy. Kiedy skończyłam przez chwilę milczeliśmy, a on skrzyżował ręce na piersiach i usiadł przodem do kierownicy.
- Gdybym to wszystko wiedział wcześniej nie oszczędzałbym go. Już by nie żył. –moje oczy rozgrzeszyły się na to co powiedział.
- Przepraszam za kompletnie nieudany wieczór. –oznajmiłam, nie widząc co wypada mi powiedzieć.
- Daj spokój. Może odwiozę cię do domu? –zapytał, a ja pokiwałam niepewnie głową, po czym znów ruszyliśmy.
Kompletna klapa. Bogu dzięki, że nic mu się nie stało. Och, wpakowałam go tylko w kłopoty. Niepotrzebnie zgadzałam się na spotkanie. Oszczędziłabym sobie strachu, a jemu obitej twarzy. Byłam zła na siebie, ale nie było tu mojej winy. Nie mogłam niczego przewidzieć, że to się tak skończy. Myślałam, że Jace dał mi już spokój, jednak pomyliłam się. I to bardzo. Obawiałam się, że nie da szybko za wygraną.
Dotarliśmy pod mieszkanie Zayn’a.
- Przykro mi, że tak wyszło. –oznajmiłam cichym i drżącym głosem.
- To nie twoja wina. –spojrzałam na niego. Był taki jakby przygnębiony. Popsułam mu tylko humor. Taki pożytek ze mnie. Otworzyłam drzwi i miałam już wyjść, ale lampka na przy dachu zaświeciła się i zobaczyłam stłuczony policzek Niall’a i rozciętą wargę. Przypatrywałam się temu przez chwilę marszcząc czoło, po czym podniosłam rękę i dotknęłam jego twarzy, przejeżdżając kciukiem po krwawiących ustach. Co on mu zrobił? Nie zasługiwał na coś takiego.
- Nic mi nie będzie.- oznajmił Niall i zdjął moją rękę, odkładając ją z powrotem na moje kolano. Spojrzałam na niego po raz ostatni i wyszłam z samochodu zamykając lekko za sobą drzwi. Kiedy stałam już przy wejściu do klatki, spojrzałam jeszcze w jego stronę, patrzył na mnie. Wykonałam jakiś gest ręką, na podobieństwo machania i weszłam do środka. Wsiadłam do windy i wyjechałam na moje piętro. Wygrzebałam klucze z torebki i przekręciłam zamek. Weszłam do mieszkania. Prawie wszędzie były włączone światła. Rzuciłam torebkę na podłogę i weszłam do kuchnio-jadalnio-salonu.
- Zayn?
Dopiero po chwili zauważyłam, że w łazience świeci się światło i słychać wodę prysznica. Usiadłam na kanapie, zdjęłam marynarkę i zamknęłam oczy. Jednak nagle dobiegły mnie dziwne odgłosy. Nie, tylko nie to. Po chwili przysłuchiwania się zdałam sobie sprawę, że to kobiece jęki. Szlag by to. Jest przed 21, Zayn na pewno nie spodziewał się mnie tak wcześnie. Co teraz? Gdyby mnie tu zobaczył, nie byłoby chyba za fajnie. Musiałam się ewakuować. Bez chwili zastanowienie wstałam, wzięłam marynarkę, torebkę, klucze i wyszłam. Akurat teraz, kiedy miałam ochotę iść do domu, napić się herbaty i położyć się do łóżka, musiał sprowadzić sobie panienkę. Jeju przecież ma prawo, to ja jestem gościem w jego domu, nie on. Przecież może tam robić co chce. Opuściłam budynek i zamknęłam z niechcianym trzaskiem drzwi. Usiadłam na progu i położyłam ręce na swoich kolanach, po czym spojrzałam przed siebie. Widziałam jakieś kontury postaci, która paliła. Podeszłam bliżej i już wiedziałam, że to blondyn.

- Mogę? –zapytałam kiedy byłam już obok niego wskazując, na papierosa. Było widać, że jest zaskoczony. Chyba nie myślał, że mnie tu jeszcze dzisiaj zobaczy. Bez słowa wyciągnął go ze swoich ust i podał mi. Od razu go wzięłam, po czym zaciągnęłam się uspokajającym dymem.
________________________________________________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za to, ze nie było tak długo rodziału. No, ale w końcu jest i nieco dłuższy :) Czekam oczywiście na opinie o ile ten blog nie poszedł w niepamięć. 
Dopiska swojego tt lub dodanie się do obserwatorów=jesteście informowani xx

niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział 6

- Mogę cię podrzucić.
- Nie Zayn, przejadę się autobusem, mam za pięć minut, tylko musze się pospieszyć. –oznajmiłam pakując w pośpiechu potrzebne rzeczy do mojej torby.
- Jesteś pewna, że chcesz jechać sama? –zapytał, a ja przerwałam swoją czynności i spojrzałam na niego marszcząc brwi.
- Nie będziesz moim ochroniarzem, Zayn. Nie przesadzajmy. –powiedziałam, zanim spakowałam ostatni notes i zarzuciłam torebkę przez ramię. Zayn w tym czasie zrobił sobie herbatę i przechadzał się po domu w samych bokserkach.
- Dobrze, ja lecę. –powiedziałam, po czym podbiegłam do niego i dałam buziaka w policzek.
- Uważaj na siebie.
- Jasne. – krzyknęłam już zza drzwi, zamknęłam je za sobą i zbiegłam na dół. Musiałam się śpieszyć, gdyż nie miałam zamiaru się spóźnić. Była bardzo ładna pogoda. Założyłam obcisłe jeansy i białą koszulkę z czarnym kołnierzykiem. Wyprostowałam włosy, dzięki czemu wydawały się jeszcze dłuższe. Na nogi wsunęłam czarne baletki z ćwiekami, co było średnio dobrym pomysłem, ponieważ nieco mnie obcierały. Z biegu wskoczyłam do autobusu i skasowałam bilet. Było dość tłoczno, w końcu ósma rano. Każdy śpieszył się do pracy, szkoły. Stanęłam przy oknie i wpatrywałam się w przesuwający się  krajobraz. Bardzo szybko minął mi czas jazdy i już byłam pod uczelnią. Weszłam do budynku i skierowałam się na piętro numer 2 pod aulę, w której miał być wykład. Zgromadziło się tam już kilku studentów z mojego roku.
- Och, Sara? No proszę. Co cię tu sprowadza?
- Nie bądź złośliwy Sean. –zwróciła się do niego Grace gromiąc go wzrokiem.
- Mi też was miło widzieć. –oznajmiłam z wyraźnie sztucznym uśmiechem i oparłam się o ścianę na wprost nich.
- Co u ciebie? Mam nadzieję, że wszystko dobrze. –zapytała krótkowłosa blondynka. Nadal uważam, że ta fryzura jej nie pasuje. Całkowicie odbiera jej kobiecość, no ale nieważne.
- Tak, musiałam zrobić sobie małą przerwę.
- Wakacje nie wystarczyły? –wtrącił się ten błazen Sean.
- Nie. –odburknęłam.
Spojrzałam na mały zegarek na moim nadgarstku. Profesor miał już kilkuminutowe spóźnienie. Ja gnałam tam na złamanie karku, a on widocznie wcale się nie śpieszył. Po chwili usłyszałam stukot obcasów i naszym oczom ukazała się starsza kobieta, pewnie wykładowczyni jakiegoś innego przedmiotu, której wcześniej tu nie widziałam.
- Proszę państwa, profesor Barkley nie zdoła dotrzeć na dzisiejszy wykład, bardzo mu przykro, ale dzisiejsze zajęcia się nie odbędą. –wyklepała, po czym obróciła się na pięcie i stukając obcasami przeszła na koniec korytarza. Wszyscy ucieszeni od razu skierowali się do wyjścia. Ugh, miałam nadzieję, że ten dzień chociaż w części spędzę poza domem. Miałam zamiar siedzieć na wykładzie i uważnie słuchać. No cóż. Spojrzałam znów na zegarek. Dziewiąta trzydzieści. Zayn pewnie już pojechał. Ma dzisiaj spotkanie, bardzo ważne. Być może dostanie się do zespołu. Mówił mi jak się nazywa, ale to jak zwykle wyleciało mi z głowy. W związku z tym czeka mnie puste mieszkanie. Skierowałam się do windy i wcisnęłam przycisk. Zjawiła się w mig. To dziwne, bo zazwyczaj czekałam na nią dość długo. Zjechałam na dół i opuściłam budynek uczelni. Postanowiłam, że trochę się przejdę i wsiądę do autobusu na innym przystanku. Tak dawno nigdzie nie wychodziłam. Dobrze jest zaciągnąć się świeżym, rześkim powietrzem. Szłam dość szybkim krokiem, aby nie zmarznąć, gdyż znacznie się ochłodziło, a na niebo wstąpiły deszczowe chmury. To w sumie całkiem normalnie, ale w pośpiechu nie zabrałam parasola. Stawiałam pewne kroki rozglądając się wszędzie. Oglądałam samochody, obserwowałam ludzi, których mijałam po drodze i co chwilę zerkałam na zegarek. Sama nie wiem po co, miałam wystarczająco czasu, aby dojść do przystanku, który sobie wyznaczyłam. Weszłam w ulicę ze sklepikami i różnymi instytucjami zaraz przy chodniku. Przypatrywałam się im dokładnie. Rzadko bywam na tej ulicy. Byłam tam może ze 2, 3 razy. Nie mam potrzeby tutaj chodzić. Chociaż teraz po dokładnym przyglądnięciu się, wiem, że jest tu dużo ciekawych rzeczy. Moją uwagę szczególnie przykuł oświetlony budynek z oszklonym wejściem. ‘Diamond Jacks Studio’ widniało czarnym napisem na szyldzie. Przystanęłam na chwile, aby dokładnie się przyglądnąć. To studio tatuażu. Wyglądało dość przytulnie, na tego typu miejsca. W środku wisiała pokaźna brytyjska flaga. Na czarnym fotelu siedziała jakaś kobieta, obok niej tęgi, wytatuowany mężczyzna w rękawiczkach. Przymierzali się chyba do zrobieniu tatuażu. Przy oknie siedział jeszcze jeden chłopak, ale tyłem do mnie. Rudowłosa klientka zauważyła, że przyglądam się i delikatnie się do mnie uśmiechnęła. Zrobiłam to samo. Już miałam odejść kiedy nagle, siedzący do mnie wcześniej tyłem chłopak, odwrócił swoją głowę. Niall? Blondyn uśmiechnął się do mnie życzliwie, po czym wstał i wyszedł do mnie. Nie przypuściłabym, że mogę go tam spotkać.
- Masz zamiar zrobić sobie tatuaż? Odważnie. –powiedziałam i zaśmiałam się cicho. Jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej.
- Nie, akurat nie. –odpowiedział, a ja uniosłam brwi. –Pracuję tu.- ? No nie, w życiu bym nie zgadła. On?
-Nie wyglądasz na tatuażystę. –oznajmiłam i spojrzałam na mężczyznę siedzącego w środku.
- Owszem, nie wyglądam jak on. –powiedział, kiedy zauważył, że przyglądam się „panu w rękawiczkach”. – ale nie jest powiedziane, że muszę być wytatuowany od stóp do głów, mogę nie mieć żadnego tatuażu, wystarczy, żebym potrafił je robić. –dodał.
- No tak. –powiedziałam, bo nie miałam pomysłu na nic innego, po czym zwróciłam swój wzrok z powrotem na rudą kobietę, aby tylko nie patrzeć na niego.
- Może chcesz zobaczyć jak to się robi? –zapytał. Zaskoczył mnie. Tak na serio, to byłam okropnie ciekawa. –Chodź. –powiedział i otworzył czerwone drzwi, na co one odezwały się dzwoneczkiem. Zrobiłam niepewny krok w przód i nagle poczułam jego rękę na mojej talii, która sugerowała, abym śmiało weszła do środka.
- Jack, to jest Sara. –powiedział Niall, zamykając za sobą drzwi.
- Cześć Sara, to co może jakiś tatuaż? –zapytał szczerząc się.
- Może innym razem. –oznajmiłam trochę zawstydzona.
- A to Nicole, nasza stała klientka. –wskazał na rudowłosą, a ona się uśmiechnęła. Rzeczywiście musi być stałą klientką. Jej ręce prawie całe były pokryte tatuażami.
- Nie będziemy im na razie przeszkadzać. Jack robi dość skomplikowany rysunek. Chodź pokażę ci co i jak. –oznajmił i złapał moją rękę, pociągając mnie za sobą, a przez moje ciało przeszły przyjemne dreszcze. Weszliśmy do mniejszego pomieszczenia. Od razu w oczy rzuciły mi się dziwne sprzęty leżące na białej komódce.
- To maszynki do tatuażu. –odpowiedział blondyn. Wyglądały nas trochę skomplikowane mechanizmy. Obok niej leżały igły różnej grubości. Wzdrygnęłam się na samą myśl, że mogłyby być w mojej skórze.
- To boli? –zapytałam i spojrzałam na niego.
- Na ogół tatuowanie nie jest bolesne, raczej drażniące. Są miejsca bardziej i mnie wrażliwe na ból. Miejsca bliżej kości bardziej bolą. –oznajmił z uśmiechem. Podeszłam do kolejnej półki, na której leżały grube katalogi.
- Mogę?
- Jasne, śmiało. –odpowiedział i stanął obok mnie.
Oglądałam z zaciekawieniem wzory tatuaży, a Niall opowiadał mi z chęcią o każdym z nich. Czy ciężko je robić, i w ogóle jak się je robi. To wszystko było bardzo ciekawe. Widać, że właśnie to go interesuje. Cóż, w życiu nie przypuściłabym, że jest tatuażystą, a jednak. Pozory mylą. Kiedy w końcu spojrzałam na zegarek, była już 3. Nie mogłam uwierzyć, że tak długo rozmawialiśmy. Wydawało mi się, że minęło góra 2 godziny.
- Będę lecieć. –oznajmiłam w końcu.
- Może miałabyś ochotę napić się ze mną dziś wieczorem herbaty? –zapytał, a ja zaśmiałam się.
- Hm, chyba wolałabym coś mocniejszego. –powiedziałam, a jego brwi wyskoczyły w górę.
- O 6 kończę, przyjadę po ciebie o 7 okej?
- Okej. –odpowiedziałam, po czym razem z Niall’em wróciłam do pomieszczenia, gdzie siedział Jack.
- Dobrze, że jesteś, pani do ciebie. –powiedział Jack wskazując na śliczną czarnowłosą kobietę.
- To do zobaczenia. –oznajmił cichym głosem Niall i otworzył mi drzwi, a ja wyszłam uśmiechając się do niego delikatnie. No tak, teraz to na pewno jestem spóźniona. Skrzyżowałam ręce na piersiach i nie zwlekając ruszyłam tam, gdzie miałam się udać kilka godzin wcześniej. Na prawdę miło spędziłam czas. Zastanawiałam się tylko czy zgodzenie się na spotkanie to był dobry pomysł. Może to jeszcze nie czas na jakąś nową znajomość. Och, a z resztą, co mi szkodzi. To tylko drink. Za dużo myślę. Szukam tylko dziury w całym. Przyśpieszyłam nieco kroku. Po kilku minutach dotarłam na przystanek. Nie czekałam długo na autobus. Wsiadłam do środka, zajęłam miejsce i zaczęłam analizować moje miłe spotkanie z Niall’em.
______________________________________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Mam nadzieję, że nie przynudzam :D Czekam na wasze komentarze :) Aa i informuję was, że w następnym rozdziale będzie działo się coś więcej, w sensie, no nieważne, sami zobaczycie :D I przepraszam, za dużą czcionkę w niektórych miejscach, ale coś się pierdoli i nie umiem zmienić hihi xd
Aha i jeszcze co do szablonu to zrobiłam go w gimie, ale nie pamiętam skąd pobierałam :)
Dopiska swojego tt lub dodanie się do obserwatorów=jesteście informowani xx

piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 5

- Palenie jest niezdrowe, ale widzę, że masz ochotę, więc posłużę pomocą, może to jakoś załagodzi niemiłe okoliczności dzisiejszej nocy. –oznajmił blondyn. Co? On? Tutaj?
- Co ty tutaj robisz? –zapytałam z niedowierzaniem. Zignorował moje pytanie. Podniósł zapalniczkę i nacisnął przycisk uwalniając z niej płomyczek ognia. Zapalił mojego papierosa, a ja głęboko zaciągnęłam się uspokajającym dymem, po czym wypuściłam go z ust. Było mi lepiej. Tego potrzebowałam.
- Mieszkasz tu?
- Nie. To znaczy, tak. –odpowiedziałam nie będąc pewna, czy to zgodne z prawdą, a następnie znów nabrałam dymu do mojego gardła. Kiedy jestem zdenerwowana to zawsze mi pomaga. Jest lepsze niż jakiekolwiek leki uspokajające. Nagle poczułam, że papieros wysuwa mi się z ust. Otworzyłam oczy i zaczęłam się krztusić. Dym zaleciał mi tam gdzie nie trzeba, a po chwili zorientowałam się, że papieros znajduję się w ręce Niall’a.
- Widzisz, to tylko ci szkodzi. –oznajmił i sam umieścił go w swoich ustach. Nabrał dymu i wypuścił go odwracając głowę. Szczerze, to byłam trochę zdezorientowana. Nawet bardzo. Co to miało być? On widząc moją zaskoczoną minę zaczął się śmiać. To było zaraźliwe, bardzo. Sama zaczęłam chichotać. W końcu oboje przestaliśmy, a ja spoważniałam. Jednak jemu uśmiech nie schodził z twarzy.
- Moja oferta z kawą nadal aktualna. –oznajmił nadal rozbawiony.
- Nie pijam kawy.
- Hm, więc co pijasz?
Zaśmiałam się.
- Herbatę. –odpowiedziałam.
- No dobrze, to co powiedz na herbatę? –zapytał i zsunął na swoje oczy czarne ray bany, gdyż słońce właśnie przedarło się przez chmury.
- Wiesz, nie wydaje mi się żeby był to najlepszy moment. –oznajmiłam opuszczając głowę.
- Dlaczego?
- Nienajlepiej się ostatnio czuję.
- Myślę, że ze mną poczujesz się lepiej. –powiedział i dmuchnął dymem z papierosa w moją twarz. – To jak?
I co ja miałam powiedzieć? Nie miałam raczej ochoty na żadne wyjścia, tym bardziej z chłopakami. Chciałam pobyć trochę w samotności, ale wiedziałam, że z Zayn’em jest ciężko o coś takiego. Miałam zamiar zastanowić się co dalej, ale na samą myśl o analizowaniu wszystkiego robiło mi się niedobrze.
- Myślę, że najlepiej poczuję się w towarzystwie samej siebie. -oznajmiłam wzruszając ramionami.
- Jasne. Dajesz mi drugiego kosza. No, ale mówią, że do trzech razy sztuka. Na razie. –odpowiedział, po czym odwrócił się i po prostu odszedł.
Kosza? Przecież zapytał tylko o kawę. Ale ja nie mam teraz nastroju na żadne kawki, herbatki i etc. Chcę.. sama nie wiem czego chcę. Czułam, że teraz wszystko będzie mi przechodziło z trudem, ale czy nie wyczerpałam już limitu pecha? Może los w końcu się do mnie uśmiechnie i jakoś wynagrodzi to wszystko. Szczerze w to wątpiłam. Urodziłam się z pechem, poza tym w mojej rodzinie to chyba normalne. Nie ważne. Wzięłam głęboki oddech i wróciłam do budynku. Zdecydowałam się pójść schodami. Trochę ruchu mi nie zaszkodzi. Nagle usłyszałam odgłos trzaskających drzwi, a po chwili moim oczom ukazał się lekko zdyszany Zayn.
- Gdzie ty byłaś? Zaczynałem się martwić. –zapytał wyraźnie przerażony. Nie odpowiedziałam nic, tylko stałam i patrzyłam w jego oczy nie wyrażając żadnej emocji. Nagle on przybliżył się do mnie, po czym objął mnie rękoma za szyję przyciągając do siebie.
- Przepraszam Sara, ale poniosły mnie nerwy. –powiedział w moje włosy, a ja objęłam go rękami w pasie, dając znak, że wybaczam. W końcu bardzo go kocham. Jest dla mnie jak starszy brat, którego nigdy nie miałam. To okropne być jedynaczką. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby go nie było. Nie miałabym nawet gdzie pójść.
- Dziękuję, że jesteś. –oznajmiłam ledwo słyszalnym głosem. Poczułam, że się uśmiechnął.
- Chodź, nie będziemy tu stać cały dzień. –powiedział, zanim wyszliśmy z powrotem na górę.
Po powrocie do mieszkania, zdecydowałam się na ciepłą kąpiel, a następnie położyłam się do łóżka. Chciałam odpocząć. Zayn oddał mi swoją sypialnię i oznajmił, że on prześpi się na kanapie. To miło z jego strony. Mimo tego, że byłam bardzo zmęczona, ciężko było mi zasnąć. Miliony myśli kłębiło się w mojej głowie, co nie pozwalało mi się wyłączyć nawet na chwilę. Dopiero po kilku godzinach zapadłam w głęboki sen.

*
-Mamo! Mamo! –krzyczałam na całe gardło potrząsając ją za ramiona. – Mamusiu, obudź się! Powiedz coś! Mamo! – nie ruszała się. Miała zamknięte oczy. Trzymałam jej rękę, mocno ją ściskając. Mówiłam do niej, ale ona nic nie odpowiadała. Po moich dziecięcych policzkach spływały pojedyncze łezki. Do pokoju, weszło dwóch starszych panów. Przestraszyłam się i przytuliłam moją leżącą na ziemi mamusię.
- Zostawcie nas. Mamusia tylko śpi, zaraz się obudzi. –oznajmiłam jąkając się. Jednak oni mnie nie słuchali. Jeden pan chciał wziąć mnie na ręce, ale ja nie mogłam zostawić mamy. Chciałam poczekać, aż otworzy oczy. Ściskałam mocno jej białą dłoń, a duży pan próbował wyciągnąć jej rękę z mojego uścisku. Udało mu się. Podniósł mnie i chciał wynieść z pokoju. Szarpałam się i krzyczałam. Chciałam do mamy, do mojej mamusi, ale ona nie chciała się obudzić. Bardzo mocno spała.
*
- Sara! –usłyszałam nagle głos Zayn’a. Oszołomiona z trudem podniosłam ciężkie powieki. Ujrzałam nad sobą jego przerażoną twarz.
- Sara, co się dzieje? Dlaczego płaczesz? –moje serce biło jak szalone. To sen. Tylko sen. Wzięłam głęboki oddech.
- Już, to tylko sen. –odpowiedziałam spokojnie przełykając ślinę. Po chwili poczułam wokół siebie rękę Zayn’a. Przytuliłam się do niego, ocierając mokre policzki.
- Jesteś tu bezpieczna. –powiedział, starając się mnie uspokoić, ale w mojej myśli nadal było to, co ujrzałam w moim śnie.
- Która godzina? –zapytałam po chwili, widząc przedzierające się przez ciemne zasłony światło.
- Jedenasta.
Przytaknęłam głową i ponownie wzięłam głęboki oddech.


Minęło kilka dni. Prawie w ogóle nie wychodziłam z domu. Zayn zrobił sobie wolne i całymi dniami przesiadywał ze mną. Było odrobinę lepiej, ale tylko drobinę. Nadal kiepsko się czułam. Nie mogłam sypiać. Nękały mnie koszmary przypominając moją okropną przeszłość. Prawie codziennie budziłam się z płaczem. Jace ani razu się nie odezwał. Bogu dzięki. Chyba zrozumiał, że to koniec. Może w końcu będzie dobrze, bo nie pamiętam kiedy ostatnio tak było. Musiałam w końcu wrócić na wykłady. Miałam dużo zaległości, ale to dobrze. Może nauka zajmie trochę moje myśli. No tak, co studiuję. Architektura wnętrz. Szczerze nie wiem, dlaczego wybrałam akurat to, ale prawdą jest, że ciągnie mnie do tego typu rzeczy. W każdym razie, musiałam z powrotem zacząć uczęszczać na uczelnię. Nie mogłam do końca żyć tym co było. Musiałam w końcu wziąć się w garść i raz na zawsze zakończyć ten cholerny rozdział mojego życia.
____________________________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Hej! Jak tam po świętach? Przepraszam, że czekaliście tak długo, ale jakoś tak wyszło :) Czekam na wasze opinie :)
Dopiska swojego tt do komentarza lub dodanie się do obserwatorów=jesteście informowani :)
Kolejny wkrótce xx