Nie musiałam długo czekać. Zaledwie piętnaście minut później
do mojego pokoju wbiegł zdyszany Zayn, a za nim oszołomiona pielęgniarka.
- Proszę pana to jest szpital! Proszę się zachowywać! –
oznajmiła oburzona. On całkowicie ją zignorował i od razu podbiegł do mojego
łóżka. W jego oczach było widać strach. Och Zayn. W moich oczach zaczęły
zbierać się łzy.
- Nic ci nie jest? Mogę cię przytulić? –zapytał z troską, a
ja tylko skinęłam głową, a po chwili znalazłam się już w jego ramionach.
Pielęgniarka widząc to słusznie wycofała się z powrotem na korytarz. Moja tama
puściła. Zaczęłam głośno szlochać, obejmując go mocno za szyję. Powróciły
wszystkie wspominania z wczorajszego dnia i nocy.
- Już dobrze, Sara. – starał się mnie uspokoić głaskając
moje plecy, ale ja nie potrafiłam przestać płakać. Do mojej głowy wkradły się
okropne słowa Jace’a. „Jesteś zwykłą dziwką słyszysz!”, a później ten wypadek,
okropny sen. Och, Zayn jak dobrze, że jesteś.
- Cii, nie płacz już. – mówił delikatnie kołysząc mnie w
swoich objęciach. Nie mam pojęcia jak długo płakałam, ale w końcu udało mi się
trochę opanować swoje łzy.
- Cieszę się, że jesteś. –powiedziałam to niemal szeptem,
jąkając się przy tym. Pociągnęłam niedbale nosem i puściłam jego szyję.
Siedział na skraju mojego łóżka, dlatego przesunęłam się lekko, aby zrobić mu
więcej miejsca, ale on nawet nie zwrócił na to uwagi, tylko cały czas z
niepokojem wpatrywał się w moją twarz.
- Nie patrz tak na mnie. – oznajmiłam, kiedy stało się to
dla mnie niekomfortowe, gdyż zdawałam sobie sprawę z tego, że mam okaleczony
policzek.
- Kiedy to się stało? –zapytał spokojnie.
- Co?
- Wypadek.
- Dzisiaj w nocy. –oznajmiłam niechętnie wpatrując się w
niebieską pościel.
- Co robiłaś w nocy na mieście? –przełknęłam ślinę.
Milczałam.
- To od wypadku? –zapytał dotykając delikatnie palcami
mojego policzka. Zacisnęłam oczy, gdyż każde, nawet lekkie dotknięcie sprawiało
mi ból. Zayn widząc to cofnął swoją rękę. Nie potrafiłam mu powiedzieć, ale
wiedziałam, że prędzej czy później i tak się dowie. Nadal milczałam, mając
nadzieję, że da mi spokój.
- Sara, powiedz mi. –co miałam mu powiedzieć? To, że mój
chłopak mnie wczoraj zlał? Po moim policzku spłynęła łza. Nadal miałam
spuszczony wzrok, tym razem na swoje ułożone na kołdrze ręce. Czułam, że on już
to wie, albo przynajmniej się domyśla. Nie chciałam znowu płakać, ale nie
mogłam powstrzymać łez.
- Zabije gnoja! –krzyknął i wstał gwałtownie prawie
przewracając krzesło, które stało obok. Podszedł do okna i złapał się za głowę,
po czym już nieco spokojniejszy usiadł z powrotem na moim łóżku.
- To był pierwszy raz?- zapytał spokojnie, a ja spojrzałam
na niego zapłakanymi oczyma.
- Nie. –odpowiedziałam tak cicho, że nawet nie wiem czy mnie
usłyszał.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? Dlaczego? Jesteśmy przyjaciółmi,
tak?
- Przepraszam. –wyszeptałam i znów się rozpłakałam chowając
twarz w dłoniach.
To wszystko było dla mnie trudne, ale zmogłam się w sobie i
opowiedziałam wszystko Zayn’owi. Pomyślałam, że tak będzie lepiej, że może
będzie mi lżej, jednak nie czułam jakiejś specjalnej ulgi. Nie wiedziałam co
teraz będzie, gdzie się podzieję. Wiedziałam, że Zayn będzie nalegał, abym
zatrzymała się u niego, ale nie byłam pewna czy to dobry pomysł. Może powinnam
gdzieś na trochę wyjechać?
Po południu rudowłosa lekarka przyniosła moje wyniki. Nie
było nic niepokojącego, poza kilkoma stłuczeniami i siniakami, więc od razu
mogłam zgłosić się po wypis i tak zrobiłam, gdyż nie miałam najmniejszej ochoty
zostać tam ani chwili dłużej. Zayn wziął moją torbę, znaczy torbę Jace’a i
wyszliśmy razem ze szpitala.
- Hej! Ymm, ty w białym podkoszulku! –usłyszałam czyjeś
głośne wołanie, a, że miałam biały podkoszulek odwróciłam głowę. Zobaczyłam
blondyna, biegł w moją stronę. Wołał mnie? – Zaczekaj! –zatrzymałam się, a Zayn
razem ze mną.
- Przepraszam, nie wiem jak masz na imię. –oznajmił
zdyszany, kiedy nas dogonił, a ja zmarszczyłam brwi. Nie wiedziałam czego ode
mnie chciał. Dałam znak Zayn’owi, aby poszedł do auta, a on niechętnie się od
nas oddalił.
- Czego chcesz? –zapytałam oschle.
- Wypuścili cię już?
- A co miałeś nadzieję, że przywiążą mnie do łóżka, żebym
czasem nie wyskoczyła przez okno?
- Przepraszam cię, ale z mojej perspektywy naprawdę to tak
wyglądało. –prychnęłam.
- Fajnie, że zrobiłeś ze mnie wariatkę.
- Dobra odkręcę to. – oznajmił wpatrując się we mnie swoimi
niebieskimi oczyma, a ja skrzyżowałam ręce na piersiach. – Chciałem ci
podziękować, że nie zeznałaś, że jechałem z trochę za duża prędkością.
- Trochę? W sumie to chyba żałuję, że tego nie powiedziałam.
Należałoby się takiemu idiocie jak ty. – co? Powiedziałam to? Oczy blondyna
rozszerzyły się. Nie spodziewał się tego. Sama nie wiem czemu byłam dla niego
taka niemiła. Przecież on nic nie zrobił. To ja wparowałam mu pod koła, co
prawda przez przypadek, ale w sumie mogło to wyglądać, jakbym zrobiła to
celowo. Zawiózł mnie do szpitala, siedział przy mnie, a teraz dziękuje mi, ze
skłamałam policji. Hmm chyba nie zasługiwał na obelgę.
- Cholera przepraszam cię. Nie chciałam tego powiedzieć. Nie
jestem po prostu w najlepszym nastroju. – oznajmiłam już nieco bardziej
delikatnie, a on się lekko uśmiechnął.
- W porządku. Nie przedstawiłem się. Niall. –powiedział
ciepło podając mi dłoń.
- Sara. –uścisnęłam ją bardzo lekko i niepewnie.
- Wiem, że spotkaliśmy się w dość nie fajnych
okolicznościach, ale może moglibyśmy to jakoś naprawić. Co byś powiedziała na
kawę? – zapytał, a moje brwi wyskoczyły do góry. Tego się kompletnie nie
spodziewałam.
- Emm..- tylko taki dźwięk udało mi się z siebie wydusić.
- Nie. Dobra, głupi pomysł. – oznajmił ewidentnie
zakłopotany, a ja spuściłam wzrok.- Będę leciał. Przepraszam za wszystko i
dziękuję. –uśmiechnął się, poczym odwrócił się i skierował na parking. Odprowadziłam go wzrokiem do póki
nie zniknął mi z oczu i sama udałam się z powrotem do Zayn’a. Czekał
zniecierpliwiony w samochodzie. Wsiadłam nie odzywając się ani słowem i
zapięłam pas. Czułam jego wzrok na sobie.
- Kto to był? –odezwał się.
- Ym, nieważne.
- Nieważne?
- Zayn proszę cię daj mi spokój, jestem zmęczona, więc nie
zasypuj mnie niepotrzebnymi pytaniami. –oznajmiłam.
Nic nie odpowiedział, tylko zapalił samochód i ruszyliśmy.
Rozglądam się wokół szukając blondyna. Niall’a. Tak miał na imię. Kawa? Nie
piję kawy. Po co chciał się spotkać. Może na mnie leci? Boże, co za idiotyczna
myśl. Poprzewracało mi się w głowie od tego wszystkiego. Ach, nieważne.
Naprawdę byłam zmęczona. Za dużo wszystkiego. Za dużo emocji, przede wszystkim
negatywnych. Dlaczego mnie to spotyka? Cholerne życie. Nic mi się nie układa.
Nie mam za grosz szczęścia do facetów. Od dziecka. Jak dziś pamiętam jaka byłam
zauroczona w takim jednym, co prawda w podstawówce, ale to też się liczy.
Dawałam mu spisywać zadania, pomagałam z matmy. A on co? Co roku walentynka do
Samanty. Ugh, to musiał być znak, że czeka mnie pech. A tak wracając do
rzeczywistości. Co teraz będzie? O mój Boże, to wszystko było bardziej
skomplikowane niż myślałam. Nagle samochód się zatrzymał.
- Jesteśmy.
- Mam zatrzymać się u ciebie? –zapytałam, rozpoznając blok
Zayn’a.
- Tylko mi nie mów, że chcesz wrócić do tego gnoja.
- Nie. –odpowiedziałam stanowczo.
Wysiedliśmy z samochodu, chłopak zabrał torbę i weszliśmy do
windy, po czym wyjechaliśmy na 8 piętro. Milczeliśmy cały czas. Nie miałam
zamiaru się odezwać. Niby co miałbym powiedzieć. Tak naprawdę to
potrzebowałabym trochę samotności, ale cóż.
- Czuj się jak u siebie. –oznajmił Zayn, przepuszczając mnie
w drzwiach. Weszłam do środka i skierowałam się do kanapy. Usiadłam i schowałam
twarz w rękach, które oparłam na kolanach.
- Sara, ja jednego nie rozumiem. Dlaczego nic mi nie
powiedziałaś? Nie ufasz mi?
- Zayn myślałam..
- No właśnie, czy ty w ogóle myślałaś? –przerwał mi.- Na co
ty czekałaś? Aż stłucze cię do nieprzytomności?! Ale ty i tak byś mu wybaczyła,
bo przecież masz takie dobre serce. –
mówił to prawie krzycząc. Dość, nie miałam zamiaru tego słuchać,
potrzebowałam w nim oparcia, a nie tego, aby mówił mi co zrobiłam źle. Wstałam
z kanapy i jak burza przeszłam obok Zayn’a kierując się do drzwi. Chciał złapać
mnie za rękę, ale nie udało mu się. Wybiegłam pędem z budynku, a kiedy byłam
już na zewnątrz oparłam się o ścianę, po czym znów zaczęłam płakać. Nie miałam
już na to siły, ale łzy same leciały. Otworzyłam torebkę i wygrzebałam, z niej
paczkę papierosów. Wyciągnęłam jednego, włożyłam do ust i zaczęłam szukać
zapalniczki. Na marne. Nie zabrałam jej z domu. Miałam taką cholerną ochotę
zapalić.
- Ognia? –usłyszałam głos za sobą i odwróciłam się wyciągając papierosa
z ust._________________________________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Hej, przapraszam, że tak późno, ale cóż tak wyszło. Tak w ogóle to WESOŁYCH ŚWIĄT ♥ Mam nadzieję, że rodział się spodobał. Prosze o opinie, bo to naprawdę dla mnie bardzo ważne i motywujące.
Dopiska swojego tt do komentarza lub dodanie się do obserwatorów=jesteście informowani :)
Ciąg dalszy nastąpi niedługo xd