Spóźnię się. No nie! W pośpiechu wybrałam jasne jeansy z
wysokim stanem i czarną bokserkę, do tego zarzuciłam marynarkę i wsunęłam na
nogi baletki, które miałam na nogach wcześniej. Tylko te miałam ze sobą, reszta
moich rzeczy nadal znajdywała się w mieszkaniu Jace. Spojrzałam na zegarek
leżący na stoliku nocnym Zayn’a. Kurczę. Włożyłam jeszcze portfel do torby i
wyszłam z sypialni.
- Będę lecieć. –zwróciłam się do Zayn’a, który siedział z
gitarą na kanapie. – A i bardzo się cieszę, ze udało ci się dostać do zespołu.
Mówiłam, że się uda. –uśmiechnęłam się do niego życzliwie.
- Dzięki. Baw się dobrze. –odpowiedział obserwując mnie, a
ja wybiegłam z mieszkania zabierając po drodze klucze z komody. 10 min
spóźnienia. Miałam nadzieję, że się nie pogniewa. Na zewnątrz już się trochę
ściemniało. Stanęłam przed budynkiem i zaczęłam się rozglądać. Może zapomniał?
Albo pomylił adresy? Nie jednak nie, po chwili zauważyłam go kawałek dalej. Opierał
się o swój samochód i wpatrywał się w telefon. Ruszyłam w jego stronę uważnie
mu się przyglądając. Wyglądał całkiem.. seksownie? Nie wiem czy to określenie
jest na miejscu. Miał znów te swoje czarne ray bany, choć nie było wcale
jakiegoś oślepiającego słońca. Jednak musze przyznać, że ten wzór okularów
naprawdę mu pasuje. Kiedy byłam już stosunkowo blisko, zauważył mnie i schował
swój telefon do kieszonki, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Cześć, przepraszam za spóźnienie. Mam nadzieję, że nie
czekałeś zbyt długo. –oznajmiłam, kiedy stałam już na wprost niego.
- Cześć. –powiedział i zbliżył się do mnie całując leciutko
mój policzek. Wyjątkowo ładnie pachniał. Nie przepadam za męskimi perfumami.
Tak, wiem jestem dziwną kobietą. Zawstydziłam się trochę tym buziakiem. Jezu,
zazwyczaj mi się to nie zdarza. – Nie, prawdę mówiąc przyjechałem dosłownie
chwilę temu. To co jedziemy?
- Jasne. –odpowiedziałam. Niall złapał moją rękę i pociągnął
mnie za sobą. Obeszliśmy wokół samochodu, po czym otworzył mi drzwi, a ja
wsiadłam starając się zrobić to z jak największą gracją. A jak to u mnie bywa,
im więcej się staram tym gorzej wychodzi. Uderzyłam głową prosto w dach wydając
z siebie głośne„auć”.
- Jezu, nic ci nie jest? –zapytał, widziałam na jego twarzy
ewidentne rozbawienie. Boże co za wstyd. Wychodzę na najgorszą fajtłapę świata.
- Nie. Jest okej.
- Myślałem, że powiesz, że nie zauważyłaś tego dachu.
–oznajmił, po czym zamknął drzwi, a ja wybuchłam śmiechem.
- No dobra, jedźmy już. – powiedział przekręcając kluczyk w
stacyjce. –Zapnij pas. – Ach, no tak. Pasy. Ruszyliśmy. Obserwowałam go
ukradkiem. Z wielką lekkością prowadził samochód. W końcu zauważył chyba, że
robi się już ciemno i zdjął swoje ciemne okulary, po czym poczochrał włosy
ręką. Cały czas gryzłam policzek. Nie mam pojęcia co mnie tak śmieszyło. Mam
tak czasem po prostu.
- Gdzie jedziemy? –zapytałam w końcu.
- Zobaczysz.
Hm, no dobrze. Resztę jazdy spędziliśmy rozmawiając o jakiś
głupotach. Zastanawiało mnie tylko jedno. Niall co chwilę zerkał w lusterka,
nie mam pojęcia czemu. No, ale w końcu dojechaliśmy. Na mieście były trochę
korki, więc droga się nieco przedłużyła. Blondyn wysiadł z samochodu, a ja
zrobiłam to samo, nie czekając aż on otworzy mi drzwi. Kiedy stanął obok mnie
posłałam mu delikatny uśmiech, on włożył ręce do kieszonek u spodni i udaliśmy
się w stronę lokalu. Nigdy tu nie byłam. W środku było dość dużo ludzi, jednak
było kilka wolnych stolików. Na środku stał duży okrągły bar, oświetlony
kolorowymi lampkami, a w całym pomieszczeniu było przyciemnione światło, co
robiło naprawdę fajną atmosferę. Zajęliśmy stolik. Usiadłam na wąskiej kanapie
i zdjęłam marynarkę. Niall usiadł naprzeciwko mnie.
- To na co masz ochotę? –zapytał wpatrując się w moje oczy.
- Może ty coś zaproponuj. –odpowiedziałam, bo tak naprawdę
nie miałam żadnego pomysłu, ani nie wiedziałam jakie drinki tu podają.
- Okej, skoczę do baru i zobaczę co mają. Wybiorę coś.
- Dobrze, w takim razie ja pójdę do toalety. –oznajmiłam, po
czym oboje wstaliśmy i udaliśmy się w dwie różne strony. Tak to jest kiedy się
spieszę. Nie mam wtedy czasy nawet na taką sprawę. Weszłam do łazienki i
zajęłam jedną z kabin. Załatwiłam swoją potrzebę i umyłam ręce. Spojrzałam do
lusterka i poprawiłam włosy, które odrobinę się puszyły. Wyszłam i zaczęłam
powtórnie przemierzać alejkę pomiędzy stolikami. Byłam już prawie przy naszym
stoliku kiedy poczułam, że ktoś łapie mnie za nadgarstek. Odwróciłam zaskoczona
głowę i to co zobaczyłam niemal zwaliło mnie z nóg.
- Nie ładnie tak uciekać bez pożegnania. – mój Boże, Jace,
tutaj. Skąd się tu wziął? Poczułam nieprzyjemny dreszcz na moich plecach.
- Co ty tutaj robisz?- ledwo wypowiedziałam to pytanie.
- Przyjechałem po to co moje. – nie rozumiałam o co mu
chodzi. Czułam, że jego ręka zacisnęła się bardziej wokół mojego nadgarstka.
Przełknęłam ślinę. – Chyba należy mi się może jakieś przepraszam? –mówił to
takim dziwnym głosem. Zaczęłam się rozglądać za Niall’em, ale nigdzie go nie
widziałam. –Patrz na mnie jak do ciebie mówię. –powiedział surowo i pociągnął
moją rękę, przez co poczułam ból. – Zresztą wynagrodzisz mi wszystko w domu.
–oznajmił. Moje serce biło jak szalone, mimo tego, ze nie byłam z nim sam na
sam. Och gdzie jest Niall? Jace nagle wstał i złapał mnie za łokieć chcąc
wyprowadzić z lokalu. Zaczęłam się opierać i szarpać.
- Nie rób scen, bo pożałujesz. –powiedział szeptem do mojego
ucha.
- Zostaw mnie. –usiłowałam wyciągnąć rękę z jego ucisku.
- Jakiś problem? –usłyszałam znajomy głos za sobą.
Spojrzałam na Jace’a. Na jego twarzy malowało się widoczne zdziwienie.
- Nie, nie ma żadnego problemu, po prostu wychodzimy.
–oznajmił jak gdyby nigdy nic.
Odwróciłam lekko głową i spojrzałam przerażonym wzrokiem na
Niall’a.
- Myślę, że Sara nie ma ochoty nigdzie z tobą iść. – w tym
momencie Jace odepchnął mnie od siebie, tak, że upadłam na stolik, który stał
obok prawie go przewracając, po czym przybliżył się do blondyna.
- A ja myślę, że nie powinieneś wtrącać się w nieswoje
sprawy. –oznajmił, po czym uderzył pięścią Niall’a w twarz.
Jezu Chryste. Byłam tak przerażona, że nie wiedziałam do
końca co się wokół mnie dzieje. Niall pochylił się lekko i złapał się za
policzek, a na twarzy Jace’a pojawił się triumfalny uśmieszek. Już chciał udać
się w moją stronę, kiedy to Niall pociągnął go za koszulkę i zrobił to samo co Jace
zrobił jemu, tylko dziesięć razy mocniej, gdyż Jace upadł na podłogę z głośnym
hukiem.
- Spadamy stąd. –nie wiem jakim cudem blondyn nagle znalazł
się obok mnie. Mój wzrok przechodził z Niall’a na leżącego na podłodze Jace’a,
znów na Niall’a, Jace’a i tak w kółko. Chłopak widząc, że jestem w stanie
oszołomienia, przerzucił mnie sobie przez ramię, po czym wyszedł ze mną,
zabierając po drodze moją torbę i marynarkę, jak gdyby nigdy nic. Obejmowałam
go mocno w pasie, ponieważ myślałam, że zaraz mnie upuści. Nagle postawił mnie
na ziemi. Byliśmy już obok samochodu.
- Jesteś cała? –zapytał wodząc wzrokiem po moim ciele.
- Tak. –odpowiedziałam ledwo słyszalnym głosem.
Niall otworzył moje drzwi i wskazał ręką, abym weszła do
środka. Zajęłam swoje miejsce, a on usiadł na miejscu kierowcy.
- Pasy. –oznajmił, a ja posłusznie je zapięłam. Zaraz potem
gwałtownie ruszył. Do mnie nadal nic nie docierało. Jace. Tutaj. Przyjechał. Po
mnie. Uderzył Niall’a. Nie, to za wiele. Jak on mnie znalazł? Śledził nas? Mój
Boże. Nie wierzyłam w to co się dzieje. To wszystko było niemal, z jakiegoś
kryminału. Nagle zatrzymaliśmy się. Spojrzałam na blondyna. Odpiął pas i
odwrócił się lekko w moją stronę.
- Możesz powiedzieć mi o co chodzi? –zapytał. Widać było, że
jest trochę zmieszany tą sytuacją. – Chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia,
prawda? – miał rację. Musiałam mu wszystko wytłumaczyć. Przecież nie dostaje
się po twarzy od byle kogo. Przełknęłam ślinę i zaczęłam wszystko od początku.
Niall słuchał mnie uważnie, patrząc głęboko w moje oczy. Kiedy skończyłam przez
chwilę milczeliśmy, a on skrzyżował ręce na piersiach i usiadł przodem do
kierownicy.
- Gdybym to wszystko wiedział wcześniej nie oszczędzałbym
go. Już by nie żył. –moje oczy rozgrzeszyły się na to co powiedział.
- Przepraszam za kompletnie nieudany wieczór. –oznajmiłam,
nie widząc co wypada mi powiedzieć.
- Daj spokój. Może odwiozę cię do domu? –zapytał, a ja
pokiwałam niepewnie głową, po czym znów ruszyliśmy.
Kompletna klapa. Bogu dzięki, że nic mu się nie stało. Och,
wpakowałam go tylko w kłopoty. Niepotrzebnie zgadzałam się na spotkanie.
Oszczędziłabym sobie strachu, a jemu obitej twarzy. Byłam zła na siebie, ale
nie było tu mojej winy. Nie mogłam niczego przewidzieć, że to się tak skończy.
Myślałam, że Jace dał mi już spokój, jednak pomyliłam się. I to bardzo.
Obawiałam się, że nie da szybko za wygraną.
Dotarliśmy pod mieszkanie Zayn’a.
- Przykro mi, że tak wyszło. –oznajmiłam cichym i drżącym
głosem.
- To nie twoja wina. –spojrzałam na niego. Był taki jakby
przygnębiony. Popsułam mu tylko humor. Taki pożytek ze mnie. Otworzyłam drzwi i
miałam już wyjść, ale lampka na przy dachu zaświeciła się i zobaczyłam
stłuczony policzek Niall’a i rozciętą wargę. Przypatrywałam się temu przez
chwilę marszcząc czoło, po czym podniosłam rękę i dotknęłam jego twarzy,
przejeżdżając kciukiem po krwawiących ustach. Co on mu zrobił? Nie zasługiwał
na coś takiego.
- Nic mi nie będzie.- oznajmił Niall i zdjął moją rękę,
odkładając ją z powrotem na moje kolano. Spojrzałam na niego po raz ostatni i
wyszłam z samochodu zamykając lekko za sobą drzwi. Kiedy stałam już przy
wejściu do klatki, spojrzałam jeszcze w jego stronę, patrzył na mnie. Wykonałam
jakiś gest ręką, na podobieństwo machania i weszłam do środka. Wsiadłam do
windy i wyjechałam na moje piętro. Wygrzebałam klucze z torebki i przekręciłam
zamek. Weszłam do mieszkania. Prawie wszędzie były włączone światła. Rzuciłam
torebkę na podłogę i weszłam do kuchnio-jadalnio-salonu.
- Zayn?
Dopiero po chwili zauważyłam, że w łazience świeci się światło
i słychać wodę prysznica. Usiadłam na kanapie, zdjęłam marynarkę i zamknęłam
oczy. Jednak nagle dobiegły mnie dziwne odgłosy. Nie, tylko nie to. Po chwili
przysłuchiwania się zdałam sobie sprawę, że to kobiece jęki. Szlag by to. Jest
przed 21, Zayn na pewno nie spodziewał się mnie tak wcześnie. Co teraz? Gdyby
mnie tu zobaczył, nie byłoby chyba za fajnie. Musiałam się ewakuować. Bez
chwili zastanowienie wstałam, wzięłam marynarkę, torebkę, klucze i wyszłam.
Akurat teraz, kiedy miałam ochotę iść do domu, napić się herbaty i położyć się
do łóżka, musiał sprowadzić sobie panienkę. Jeju przecież ma prawo, to ja
jestem gościem w jego domu, nie on. Przecież może tam robić co chce. Opuściłam
budynek i zamknęłam z niechcianym trzaskiem drzwi. Usiadłam na progu i
położyłam ręce na swoich kolanach, po czym spojrzałam przed siebie. Widziałam
jakieś kontury postaci, która paliła. Podeszłam bliżej i już wiedziałam, że to
blondyn.
- Mogę? –zapytałam kiedy byłam już obok niego wskazując, na
papierosa. Było widać, że jest zaskoczony. Chyba nie myślał, że mnie tu jeszcze
dzisiaj zobaczy. Bez słowa wyciągnął go ze swoich ust i podał mi. Od razu go
wzięłam, po czym zaciągnęłam się uspokajającym dymem.
________________________________________________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za to, ze nie było tak długo rodziału. No, ale w końcu jest i nieco dłuższy :) Czekam oczywiście na opinie o ile ten blog nie poszedł w niepamięć.
Dopiska swojego tt lub dodanie się do obserwatorów=jesteście informowani xx